Nowy dzień i ... problemy ze wstawianiem. Jak zwykle. Zanim w końcu zwalczyłam lenia i wywlokłam się z łóżka. Co się okazało? Była już dziesiąta.
- A niech to - wściekłam się. - Po co ustawiałam budzik na ósmą?
Szybko poszłam do kuchni po coś do jedzenia, które kupiłam poprzedniego dnia. Mleko i płatki były idealne na takie szybkie śniadanie. Po chwili jednak mój mózg obudził się do życia. Chwila, chwila, gdzie ja się tak spieszę. Nie mam szkoły i nikt mnie nie kontrolował. Zwolniłam tempo i zdecydowałam sobie nawet podgrzać mleczko. A po co mam się spieszyć? Chyba z pół godziny konsumowałam jedną małą miskę oglądając wiadomości. Potem poszłam do łazienki i ubrałam się. Dzisiaj na luźno, bez jakiś mega dodatków czy innych rzeczy. Zamierzałam cały dzień spędzić w domu dopóki nie znajdę czegoś ciekawego do robienia. Odpaliłam laptop i anime, które aktualnie oglądałam: Mondaiji-tachi ga Isekai kara Kuru Sou Desu yo?. Zaczęłam od 3 odcinka i nawet nie wiem kiedy skończyła się cała seria. Było wtedy grubo po 17. Czy oglądanie 7 odcinków i oglądanie atrakcji Londynu może tyle zająć? Byłam lekko zszokowana. Szybko wystukałam parę klawiszy na klawiaturze i wybrałam kilka fajnych klubów. Drogą eliminacji nacji wybrałam jeden z ekskluzywniejszych. Pisali, że często przebywają tam sławy. Hm... może być miło.Moja ręka powędrowała do kieszeni gdzie spoczywała komórka. Zobaczyłam 2 nieodebrane połączenia od przyjaciółki. Nacisnęłam "oddzwoń" i przyłożyłam do ucha. Odpowiedź była niemal natychmiastowa.
- Cześć Linka, czemu się nie odzywasz?
- Hej, tyle się dzieje. Tu jest nieziemsko. Możemy jednak pogadać jutro na Skype? - zapytałam.
- Jasne, czekam. Tylko nie zadzwoń w nocy.
- Ok, ok - uśmiechnęłam się do ściany.
Późnej wybrałam numer na taxi.
- Dzień dobry, chciałabym zamówić taksówkę.
- Oczywiście, jaki adres?
- Drakefell Road 25/3. Tylko, jeśli można, proszę przyjechać za godzinę. Zadzwoniłam wcześniej by uniknąć czekania na taxi, które jest w korku.
- Oczywiście, będzie za godzinę - powiedziała znudzonym głosem pani odbierająca głoszenia.
Miałam czas się ubrać i umalować. Po przerzuceniu ubrań kilkanaście razy wzięłam czarną sukienkę o prostym kroju z suwakiem z przodu. Do tego niskie szpilki bym mogła tańczyć i torebkę na drobnostki. Największą trudność sprawiły mi oczy. Chciałam zrobić zjawiskową tęczę nad eyelinerem ale niestety przeceniłam swoje umiejętności. Skończyło się na smokey eye i pudrowej szmince. Wyrobiłam się w ostatniej chwili bo taksówka już na mnie czekała. Zbiegłam ze schodów i usadowiłam się w niej. Wolno ruszyliśmy z krawężnika.
_____________________________________
Wróciłam, więc jeśli chce ie wrócić i poczytać jeszcze więcej to zapraszam ^^
poniedziałek, 24 czerwca 2013
niedziela, 24 marca 2013
7. Trzymaj się i bądź grzeczna
Wracając do domu szczerzyłam się całą drogę. Poznałam genialnego chłopaka, któremu się spodobałam. No bo, po co dawałby mi swój numer? W domu był już brat.
- No godzina spóźnienia - zacmokał z niezadowolenia - jak się wytłumaczysz młoda damo?
- Oj już przestań. Poznałam fajnego chłopaka.
- Dobra, dobra - podniósł ręce w obronnym geście - tylko mi się nie zwierzaj. Nie jestem twoją psiapsółką.
- I nie mam zamiaru. Co robimy?
- Idziemy zwiedzić Londyn mała.
- Nie mów tak na mnie.
Wyszliśmy szybko i pierwszą rzecz jaką zrobiliśmy to wstąpiliśmy do butiku z dodatkami. Adam siadł na jakimś krześle i czekał na mnie a ja wybierałam do woli. W końcu odwiedziliśmy to co najważniejsze: wizytówki miasta. London Eye, Tower Bridge, Tower of London, Pałac Backinghan, Big Ben... mnóstwo tego. Po drodze musieliśmy odwiedzić najfajniejsze sklepy. Adam zawsze się wkurzał jak wchodziliśmy, ale chyba jak każdy facet nie lubił zakupów. No ale na koniec poczuł się udobruchany gdy kupiłam mu fajną marynarkę. W końcu siedliśmy przy stoliku w jakimś barze i zamówiliśmy soki.
- Jejku, tu jest lepiej niż w Ameryce.
- No tak, dlatego tu studiuje.
- Szykuj się już na mój przyjazd w październiku.
- No nie - walnął smutną minę - będę musiał cię niańczyć.
- Wcale nie - walnęłam go jedną z toreb.
- Dobra, dobra, pijmy te soki i spadamy.
Gdy doszliśmy do mieszkania byłam wykończona. Padłam na kanapę i tak leżałam.
- Adam, kiedy znowu tak idziemy? - zapytałam.
- No właśnie muszę o tym z tobą pogadać.
Przestraszyłam się i siadłam szybko.
- Co jest?
- Nie bój się nic strasznego. Mam mnóstwo pracy w firmie i nie dam rady brać urlopu. Będziesz musiała przez dwa tygodnie zając się sama sobą. Dasz radę?
- Juuuchuu! - wpadłam w niekontrolowaną radość.
- Nie ciesz się tak bardzo. Mam prośbę. Nie wydasz mnie rodzicom i powiesz, że czasem wpadam?
- No oczywiście.
- No to ja będę już lecieć. Trzymaj się i bądź grzeczna.
- Pa - rzuciłam, gdy już wychodził.
Była maksymalnie padnięta i nie miałam na nic siły. Wydałam chyba połowę kieszonkowego na dzisiejsze ubrania. Trzeba będzie oszczędzać. Umyłam się i szybciutko znalazłam się pod kołdrą. Przed snem wysłałam jeszcze sms-a.
*Dzięki za pomoc. Nie wiem co bym zrobiła bez Ciebie. Dobranoc:)*
- No godzina spóźnienia - zacmokał z niezadowolenia - jak się wytłumaczysz młoda damo?
- Oj już przestań. Poznałam fajnego chłopaka.
- Dobra, dobra - podniósł ręce w obronnym geście - tylko mi się nie zwierzaj. Nie jestem twoją psiapsółką.
- I nie mam zamiaru. Co robimy?
- Idziemy zwiedzić Londyn mała.
- Nie mów tak na mnie.
Wyszliśmy szybko i pierwszą rzecz jaką zrobiliśmy to wstąpiliśmy do butiku z dodatkami. Adam siadł na jakimś krześle i czekał na mnie a ja wybierałam do woli. W końcu odwiedziliśmy to co najważniejsze: wizytówki miasta. London Eye, Tower Bridge, Tower of London, Pałac Backinghan, Big Ben... mnóstwo tego. Po drodze musieliśmy odwiedzić najfajniejsze sklepy. Adam zawsze się wkurzał jak wchodziliśmy, ale chyba jak każdy facet nie lubił zakupów. No ale na koniec poczuł się udobruchany gdy kupiłam mu fajną marynarkę. W końcu siedliśmy przy stoliku w jakimś barze i zamówiliśmy soki.
- Jejku, tu jest lepiej niż w Ameryce.
- No tak, dlatego tu studiuje.
- Szykuj się już na mój przyjazd w październiku.
- No nie - walnął smutną minę - będę musiał cię niańczyć.
- Wcale nie - walnęłam go jedną z toreb.
- Dobra, dobra, pijmy te soki i spadamy.
Gdy doszliśmy do mieszkania byłam wykończona. Padłam na kanapę i tak leżałam.
- Adam, kiedy znowu tak idziemy? - zapytałam.
- No właśnie muszę o tym z tobą pogadać.
Przestraszyłam się i siadłam szybko.
- Co jest?
- Nie bój się nic strasznego. Mam mnóstwo pracy w firmie i nie dam rady brać urlopu. Będziesz musiała przez dwa tygodnie zając się sama sobą. Dasz radę?
- Juuuchuu! - wpadłam w niekontrolowaną radość.
- Nie ciesz się tak bardzo. Mam prośbę. Nie wydasz mnie rodzicom i powiesz, że czasem wpadam?
- No oczywiście.
- No to ja będę już lecieć. Trzymaj się i bądź grzeczna.
- Pa - rzuciłam, gdy już wychodził.
Była maksymalnie padnięta i nie miałam na nic siły. Wydałam chyba połowę kieszonkowego na dzisiejsze ubrania. Trzeba będzie oszczędzać. Umyłam się i szybciutko znalazłam się pod kołdrą. Przed snem wysłałam jeszcze sms-a.
*Dzięki za pomoc. Nie wiem co bym zrobiła bez Ciebie. Dobranoc:)*
środa, 13 lutego 2013
6. Dzięki wielkie, ratujesz mi życie.
Jejku co za debile! Gr.. dlaczego to zawsze musi mnie spotkać. Po drodze ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę. Mój pierwszy dzień w Londynie, a już ludzie uważają mnie za ofiarę losu. Poszłam do parku. Nie wracałam do mieszkania, bo tam czekał zapewne na mnie Adam. I co mu powiem? Że wyszłam na idiotkę? Nie, nie idę tam. Zaszyłam się w najciemniejsze miejsce wśród zieleni i usiadłam na ławce. Na początku par łez pociekło mi z oczu, ale nie będę płakać z powodu oblanego ubrania. Była brudna i polepiona gumami, a ja byłam mokra od kawy i ściekającego tuszu. Idealnie do siebie pasowaliśmy. Po paru minutach podszedł jakiś chłopak i usiadł koło mnie.
- Czemu dziewczyna siedzi tutaj taka smutna sama? - zapytał.
- Już teraz nie sama, dosiadłeś się - powiedziałam obojętnym głosem.
- Przeszkadza ci to?
- Nie, nie jak chcesz, możesz siedzieć - szybko zaprzeczyłam.
- Stało się coś strasznego?
- Nie, wyszłam tylko na debilkę.
- Oj, przykro mi, ale to nie musi być koniec świata.
- No tak, w moim mieszaniu czeka na mnie brat, a nie chce by zobaczył mnie w takim stanie - wskazałam rękami na siebie.
- Kurcze, wiesz masz szczęście. Przyjechała do mnie na kilka tygodni siostra. Coś od niej pożyczysz.
- Nie, przecież dopiero cię poznałam. Nawet nie wiem jak masz na imię.
- Nathan, bardzo mi miło - złapał mnie za rękę i uścisnął.
- Linka, a raczej Paulina ale nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie tak oficjalnie.
- No dobrze Linko - wyszczerzył się i wstał. - No to idziemy do mnie.
- Przestań nie będę ci robić kłopotów.
- Ale to żaden kłopot. Naprawdę - złapał mnie za rękę by pomóc mi wstać i powoli udaliśmy się do bramy. - Jest tylko jeden tyci problem. Mam tu masę znajomych i nie chcę by mnie ktoś rozpoznał. Pozwolisz, że się ucharakteryzuję - wyćwiczonym chyba ruchem założył okulary i naciągnął kaptur.
- Ach, rozumiem wstydzisz się pokazywać się tu z taką ofiarą.
- Nie, nie, to nie tak. Słuchaj, jeśli chcesz mogę tego nie robić, ale jeśli ktoś nas razem zobaczy po całym Londynie rozniosą się plotki. Jestem muzykiem.
- Aa, na to bym nie wpadła. Taki ładny chłopak mógłby pracować jako aktor czy może model.
- Oj, nie schlebiaj mi tak, bo wpadnę w samozachwyt - zaśmiał się. Tak na marginesie ładny miał śmiech.
- No dobrze, gdzie mieszkasz jeśli można wiedzieć.
- Za tym rogiem, w ładnej kamienicy.
W tej chwili zadzwonił telefon. Spojrzeliśmy na wyświetlacz. Nie miałam go w kontaktach, więc wyświetlił się ciąg cyferek.
- Świetnie, pewnie to ci z kawiarni dzwonią.
- Nie przejmuj się, dadzą ci spokój jak nie będziesz odbierała.
Kurcze, był muzykiem, ładny i chyba w dodatku bogaty, bo miał mieszkanko w samym centrum. Jejku jaka dupeczka mi się trafiła. Zły humor mi już przeszedł. Po paru chwilach byliśmy już w środku.
- Jejku, śliczne mieszkanko.
- Oj tam, takiego dużego szału nie ma.
Było urządzone nowocześnie, lecz trochę po męsku. Brak było zbytecznych ozdobników. Mnie się tam podobało.
- Jess, mamy gościa - krzyknął na całe mieszkanie. Zza rogu wyszła drobna dziewczyna w moim wieku. Miała śliczne blond włosy. Na początku szła energicznie a potem ją wmurowało. Najprawdopodobniej z mojego powodu.
- Jess, to Linka, moja nowa znajoma. Pożyczysz jej coś czystego.
- Jasne, jasne - powiedziała jakby odruchowo. - Łoł, co ci się dziewczyno stało?
- Jacyś idioci oblali mnie kawą i wzięli siłą ode mnie numer. Normalnie cofamy się do epoki kamienia.
- Tez mnie tak kiedyś jeden urządził. Chodź - poprowadziła mnie do pokoju i otworzyła szafę. - Chyba moje ubrania będą na ciebie pasować.
- Ty jesteś szczuplejsza ode mnie.
- Tylko trochę. Może być ta? - pokazała mi bluzkę z Tweetym .
- Jasne, idealna.
- Masz tu też jasne szorty. Mam nadzieję, że nie będą spadać.
Wzięłam rzeczy od Jess i odwróciłam się. Pożegnałam się ze starymi ubraniami, a w nowych wyglądałam o niebo lepiej.
- Dzięki wielkie, ratujesz mi życie.
- Nie ma sprawy. To nic takiego.
Nie chciałam się z nią kłócić, wiec tylko się uśmiechnęłam. Wróciliśmy do otwartego salonu. Nathan siedział na kanapie i czekał na nas.
- No to teraz wyglądasz prawie genialnie. Makijaż ci do poprawienia został.
- No tak, mogę skorzystać z łazienki?
- Oczywiście, tu po prawej.
W łazience były niezłe luksusy. Wanna chyba marmurowa. Aż chce się brać kąpiel. Skupiłam się na zmywaniu resztek kresek na policzkach. Po paru sekundach wyszłam bez ani odrobiny tuszu. Mi to nie przeszkadzało, ale znając Martę wolałaby się tak nie pokazywać.
- Już jestem.
- To czego się teraz napijesz?
- Nie mogę, muszę wracać. Umówiłam się z bratem.
- Nie zostaniesz jeszcze chwilę?
- Naprawdę nie mogę. Może kiedyś.
Chwycił kartkę i zapisał coś na niej.
- Gdyby ochlapał cię samochód lub gdybyś potargała włosy o gałąź zadzwoń.
- Nie żartuj już tak. Wolę dzwonić w innych sprawach.
- Okey, czekam - wyszczerzył się.
- Czemu dziewczyna siedzi tutaj taka smutna sama? - zapytał.
- Już teraz nie sama, dosiadłeś się - powiedziałam obojętnym głosem.
- Przeszkadza ci to?
- Nie, nie jak chcesz, możesz siedzieć - szybko zaprzeczyłam.
- Stało się coś strasznego?
- Nie, wyszłam tylko na debilkę.
- Oj, przykro mi, ale to nie musi być koniec świata.
- No tak, w moim mieszaniu czeka na mnie brat, a nie chce by zobaczył mnie w takim stanie - wskazałam rękami na siebie.
- Kurcze, wiesz masz szczęście. Przyjechała do mnie na kilka tygodni siostra. Coś od niej pożyczysz.
- Nie, przecież dopiero cię poznałam. Nawet nie wiem jak masz na imię.
- Nathan, bardzo mi miło - złapał mnie za rękę i uścisnął.
- Linka, a raczej Paulina ale nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie tak oficjalnie.
- No dobrze Linko - wyszczerzył się i wstał. - No to idziemy do mnie.
- Przestań nie będę ci robić kłopotów.
- Ale to żaden kłopot. Naprawdę - złapał mnie za rękę by pomóc mi wstać i powoli udaliśmy się do bramy. - Jest tylko jeden tyci problem. Mam tu masę znajomych i nie chcę by mnie ktoś rozpoznał. Pozwolisz, że się ucharakteryzuję - wyćwiczonym chyba ruchem założył okulary i naciągnął kaptur.
- Ach, rozumiem wstydzisz się pokazywać się tu z taką ofiarą.
- Nie, nie, to nie tak. Słuchaj, jeśli chcesz mogę tego nie robić, ale jeśli ktoś nas razem zobaczy po całym Londynie rozniosą się plotki. Jestem muzykiem.
- Aa, na to bym nie wpadła. Taki ładny chłopak mógłby pracować jako aktor czy może model.
- Oj, nie schlebiaj mi tak, bo wpadnę w samozachwyt - zaśmiał się. Tak na marginesie ładny miał śmiech.
- No dobrze, gdzie mieszkasz jeśli można wiedzieć.
- Za tym rogiem, w ładnej kamienicy.
W tej chwili zadzwonił telefon. Spojrzeliśmy na wyświetlacz. Nie miałam go w kontaktach, więc wyświetlił się ciąg cyferek.
- Świetnie, pewnie to ci z kawiarni dzwonią.
- Nie przejmuj się, dadzą ci spokój jak nie będziesz odbierała.
Kurcze, był muzykiem, ładny i chyba w dodatku bogaty, bo miał mieszkanko w samym centrum. Jejku jaka dupeczka mi się trafiła. Zły humor mi już przeszedł. Po paru chwilach byliśmy już w środku.
- Jejku, śliczne mieszkanko.
- Oj tam, takiego dużego szału nie ma.
Było urządzone nowocześnie, lecz trochę po męsku. Brak było zbytecznych ozdobników. Mnie się tam podobało.
- Jess, mamy gościa - krzyknął na całe mieszkanie. Zza rogu wyszła drobna dziewczyna w moim wieku. Miała śliczne blond włosy. Na początku szła energicznie a potem ją wmurowało. Najprawdopodobniej z mojego powodu.
- Jess, to Linka, moja nowa znajoma. Pożyczysz jej coś czystego.
- Jasne, jasne - powiedziała jakby odruchowo. - Łoł, co ci się dziewczyno stało?
- Jacyś idioci oblali mnie kawą i wzięli siłą ode mnie numer. Normalnie cofamy się do epoki kamienia.
- Tez mnie tak kiedyś jeden urządził. Chodź - poprowadziła mnie do pokoju i otworzyła szafę. - Chyba moje ubrania będą na ciebie pasować.
- Ty jesteś szczuplejsza ode mnie.
- Tylko trochę. Może być ta? - pokazała mi bluzkę z Tweetym .
- Jasne, idealna.
- Masz tu też jasne szorty. Mam nadzieję, że nie będą spadać.
Wzięłam rzeczy od Jess i odwróciłam się. Pożegnałam się ze starymi ubraniami, a w nowych wyglądałam o niebo lepiej.
- Dzięki wielkie, ratujesz mi życie.
- Nie ma sprawy. To nic takiego.
Nie chciałam się z nią kłócić, wiec tylko się uśmiechnęłam. Wróciliśmy do otwartego salonu. Nathan siedział na kanapie i czekał na nas.
- No to teraz wyglądasz prawie genialnie. Makijaż ci do poprawienia został.
- No tak, mogę skorzystać z łazienki?
- Oczywiście, tu po prawej.
W łazience były niezłe luksusy. Wanna chyba marmurowa. Aż chce się brać kąpiel. Skupiłam się na zmywaniu resztek kresek na policzkach. Po paru sekundach wyszłam bez ani odrobiny tuszu. Mi to nie przeszkadzało, ale znając Martę wolałaby się tak nie pokazywać.
- Już jestem.
- To czego się teraz napijesz?
- Nie mogę, muszę wracać. Umówiłam się z bratem.
- Nie zostaniesz jeszcze chwilę?
- Naprawdę nie mogę. Może kiedyś.
Chwycił kartkę i zapisał coś na niej.
- Gdyby ochlapał cię samochód lub gdybyś potargała włosy o gałąź zadzwoń.
- Nie żartuj już tak. Wolę dzwonić w innych sprawach.
- Okey, czekam - wyszczerzył się.
środa, 16 stycznia 2013
Forum
Forum zostało założone. Na razie nie jest idealne, ale pracujemy nad tym. Chętnie przyjmnę propozycje odnośnie niego. http://follow-the-dream.xaa.pl/index.php link do niego. Im więcej nas będzie tym lepsza będzie zabawa!
Chantelle
poniedziałek, 14 stycznia 2013
5. Nie cierpię robactw.
Nieznośny dzwonek w telefonie zabrzęczał mi w uszach. Matko, czemu jak go jeszcze nie usnęłam? Szybko naciągnęłam kołdrę wyżej jednocześnie wyciągając rękę z pod mojej ciepłego przykrycia. Na pamięć znałam przycisk drzemki. Gdy wreszcie znienawidzony dźwięk ucichł wyszłam z mojej kryjówki. Popatrzyłam na godzinę. Kurcze, dziewiąta. "Jeszcze pięć minut" postanowiłam i zamknęłam powieki. Jejku, ale tu było cudownie ciepełko. Żeby tak jeszcze zostać zawsze. No , ale tak się nie da. Rozmyślałam co dziś będę robić. W sumie to cały dzień był dla mnie i Adama. Miał się zjawić koło trzeciej i zabrać mnie na miasto. Rano pracował w jakiejś naukowej firmie robiącej jakiejś naukowe badania. Mając zawsze sporo czasu wolnego wyobrażałam się w różnych zawodach. Postanowiłam zostać dziennikarką. Dlaczego? Zawsze będę doinformowana, nie będę zawsze siedzieć za biurkiem i poznam wielu ciekawych ludzi. W szpitalu doskwierała mi samotność. Teraz tak nie będzie. Popatrzyłam znów na telefon. Kuuurde! No dziewiąta sześć! Ten zegarek robi mi na złość. Powoli wywlekłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki. Bała się spojrzeć w lustro. Wczoraj siedziałam z Adamem do bardzo później nocy więc z pewnością miałam wory pod oczami. Wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy. Miałam chęć posiadania lekkich fali na włosach, ale chęć zrobienia ich jakoś nie chciała przyjść. Wzięłam kosmetyczkę i stanęłam przed lustrem. Moje idealne kreski podkreślały niebieskie oczy. Bardzo mocnego makijażu nie robiłam , by nie zacząć straszyć po ulicy. Ubrałam się szybko w T-shirt i szorty. Po porannej toalecie poszłam na śniadanie. Dobrze, że wczoraj o tym Adam pomyślał o tym. Zjadłam bułkę z szynką bez masła. Trochę bez smaku, no ale cóż... Na zegarku widać było 12. Tak długo mi to zajęło? Załadowałam do torebki portfel, kosmetyczkę oraz telefon i ruszyłam na ulicę w poszukiwaniu dobrego cappuccino. Po drodze mijałam fajne wystawy. Nie mogłam się oprzeć i... kupiłam sobie kolczyki. Miałam ich mnóstwo i nie wiem czemu to zrobiłam, ale będzie jakaś pamiątka, nie? Założyłam je i właśnie minęłam jakieś ładne miejsce. "Cafe Angel" głosił napis. Otworzyłam drzwi i do mojego nosa doleciał przyjemny zapas ciasta. Kurcze, cudownie. Usiadłam na krześle z poduszką i czekałam na zamówienie przyglądając się innym klientom. Trójka znajomych po mojej prawej stronie była strasznie nieznośna. Siorbali swoimi koktajlami i śmiali się tak głośno, że trudno było dosłyszeć przyjemną muzykę z głośników. Postanowiłam ich uciszyć. Gdy dostałam już kawę odezwałam się.
- Hej, dowcipnisie, może byście tak na chwilę zamilkli- rzuciłam w ich stronę.
Na początku nastała grobowa cisza. Byli trochę zszokowani, że zwróciłam im uwagę. Potem odezwał się Mulat.
- Hej, mądralo, przestań być taka sztywna. Wyluzuj - znów ten ich rechoczący chichot.
- Debile - odpowiedziałam i odwróciłam się do nich tyłem.
Pijąc cappuccino postanowiłam ich ignorować, chociaż było to trudne. Skończyłam ją dość szybko. Wzięłam torebkę i już kierowałam się do wyjścia, kiedy poczułam kawę na moim ubraniu.
- Ups - powiedział tylko kolega Mulata i zaczął się chichrać. - Niechcący.
- Osz ty mendo! Jak mogłeś - zaczęłam się wydzierać widząc co zrobił chłopak. - To moja ulubiona bluzka!
- Oj tam będzie nowa.
Posłałam mu wściekłe spojrzenie. Rzuciłam torebkę na siedzenie obok chwytając garść chusteczek. Energicznie pocierałam nią o ubranie mając nadzieję, że da się tą plamę usunąć. Nie zauważyłam, że Mulat chwyta za telefon.
- Hej, to moje! - złapałam szybko telefon.
- Za późno, mamy cię księżniczko - posłał mi uśmiech.
Nie chciałam mieć już z nimi nic do czynienia. Chwyciłam moje rzeczy i pobiegłam do domu zmienić ubranie.
- Hej, dowcipnisie, może byście tak na chwilę zamilkli- rzuciłam w ich stronę.
Na początku nastała grobowa cisza. Byli trochę zszokowani, że zwróciłam im uwagę. Potem odezwał się Mulat.
- Hej, mądralo, przestań być taka sztywna. Wyluzuj - znów ten ich rechoczący chichot.
- Debile - odpowiedziałam i odwróciłam się do nich tyłem.
Pijąc cappuccino postanowiłam ich ignorować, chociaż było to trudne. Skończyłam ją dość szybko. Wzięłam torebkę i już kierowałam się do wyjścia, kiedy poczułam kawę na moim ubraniu.
- Ups - powiedział tylko kolega Mulata i zaczął się chichrać. - Niechcący.
- Osz ty mendo! Jak mogłeś - zaczęłam się wydzierać widząc co zrobił chłopak. - To moja ulubiona bluzka!
- Oj tam będzie nowa.
Posłałam mu wściekłe spojrzenie. Rzuciłam torebkę na siedzenie obok chwytając garść chusteczek. Energicznie pocierałam nią o ubranie mając nadzieję, że da się tą plamę usunąć. Nie zauważyłam, że Mulat chwyta za telefon.
- Hej, to moje! - złapałam szybko telefon.
- Za późno, mamy cię księżniczko - posłał mi uśmiech.
Nie chciałam mieć już z nimi nic do czynienia. Chwyciłam moje rzeczy i pobiegłam do domu zmienić ubranie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pisane trochę innym stylem. Okropne, ale obiecuję poprawę. Jak masz czas zostaw komentarz :D
sobota, 12 stycznia 2013
Propozycja
Cześć. Tak wiem, zaniedbałam bloga po nowym roku. Nie chce mi się siedzieć godzinę nad postem. Mam tysiące pomysłów i nie wiem do końca jak je ubrać w słowa. Mam jednak ciekawą propozycję. Może by stworzyć forumowe PBF. Jeśli nie wiesz o co chodzi wyszukaj w Google PBF lub gry wyobraźni. Według mnie pomysł jest zaczepisty i jeszcze nie spotkałam się z taką zabawą z The Wanted. Nie trzeba tu się męczyć z godzinkę nad postem i wydarzenia mogą się nieźle potoczyć. Jesteście chętni? Jeśli możecie porozsyłajcie tą wiadomość do TWFanmily. Może znajdą się chętni do tworzenia forum. Kontakt ze mną macie po prawo, ale częściej jestem na skype: berina999. Jak będzie sporo chętnych zrobimy dużą konferencję, wymienimy pomysły i ustalimy stanowiska.:)
sobota, 29 grudnia 2012
4. Świętujemy mój przyjazd?
Moje pierwsze mieszkanko. Można było go już tak nazwać. Przynajmniej dla mnie. Miałam tu mieszkać przez najbliższy miesiąc. Kurcze. No tak, nie było to spełnienie moich marzeń, ale to mieszkanie było cudowne. Od razu po wejściu było korytarz. Był wyłożony boazerią i ciemną podłogą. Było widać, że ktoś postarał się nieźle przy odnowie. Powoli szłam przez korytarz ciesząc się z posiadania własnego kąta. Pewnie Adam uważał mnie za wariatkę. I co mi tam. W salon z pół ścianką do kuchni nie był mały, ale miał za to piękne wykuszowe okna z siedziskiem. Zawsze o takich marzyłam. To wszystko to co teraz dał mi los to chyba rekompensata za te wszystkie przeżycia.
- No to mała co masz zamiar teraz zrobić? - spytał brat padając na starą kanapę.
- Hm.. świętujemy mój przyjazd?
- Dobra ja idę po jakiegoś szampana - powiedział szykując się do wyjścia.
- Niee! - zatrzymałam go. - To znaczy idź, ale ja nie piję. Kup mi jakiś soczek - uśmiechnęłam się.
- Ty chyba żartujesz! Myślisz, że dałbym alkoholu mojej ukochanej siostrze? - powiedział uśmiechając się zadziornie. - Przecież byś padłam po jednym kieliszku.
- Ej! Bardzo śmieszne. Kiedyś się z tobą policzę! - zagroziłam, ale odpowiedział mi tylko cichy trzask drzwi.
Zajrzałam do sypialni. Była cała blado fioletowa. Promienie słońca przebijały się przez szare zasłonki z czarnymi różami malując jasne smugi na dywanie. Punktem centralnym było łoże. Dosłownie. Wielkie, ogromniaste, duże łoże. Była też biblioteczka, szafka i komoda. Trochę zużyte, ale dla mnie były wprost idealne. Były też drugie drzwi prowadzące do łazienki. Łazienka też była nadzwyczajna, chociaż wyglądała jak każda inna. Była moja przez ten miesiąc. Wczołgałam walizkę do sypialni. Wiem, że wydaje się to take wyreżyserowane, ale padłam na łóżko i uśmiechałam się. Wreszcie miałam perspektywy na przyszłość. Kiedy tak leżałam myśląc o sobie w różnych sytuacjach. Miło było sobie wyobrażać jako księżniczkę patatającą na jednorożcu. W końcu wstałam. Nie będę leżeć przecież cały dzień, nie? Poszłam do kuchni. Zwykła kuchnia ani jakaś nowoczesna ani babcina. Kuchnia jak kuchnia. Zajrzałam do lodówki. Wiała pustkami. Hm, to nic. Postanowiłam obszukać wszystkie szafki w poszukiwaniu jakiś kieliszków do szampana. Przecież z ręki pić nie będziemy. W jednej z górnych półek zobaczyłam szklanki. Nie były konkretnie do szampana, ale cóż... Według mnie pasowały idealnie. Postawiłam je na okrągłym stoliku. Drzwi trzasnęły. Adam wrócił. Przerwał magiczną ciszę swoim męskim głosem.
- Wróciłem. I mam najlepszego szampana na jakiego było mnie stać.
- Okey. Szybki jesteś.
- Sklep masz tuż obok. Kamienica na prawo.
- Świetnie. Nie będę musiała daleko iść.
- No, a pod tobą jest kwiaciarnia. Niedaleko jest przystanek, linią 64 o 8.30 możesz do mnie dojechać.
- Spoko, tylko że sama bym sobie poradziła.
- Nie jestem taki pewien.
- Hej, chodź raz w życiu uwierz we mnie.
- Dobra, dobra, niech ci będzie - poddał się, rozlewając mój sok do szklanki. - To co? Za twoje wakacje w Londynie!
- Za moje londyńskie życie.
- Wróciłem. I mam najlepszego szampana na jakiego było mnie stać.
- Okey. Szybki jesteś.
- Sklep masz tuż obok. Kamienica na prawo.
- Świetnie. Nie będę musiała daleko iść.
- No, a pod tobą jest kwiaciarnia. Niedaleko jest przystanek, linią 64 o 8.30 możesz do mnie dojechać.
- Spoko, tylko że sama bym sobie poradziła.
- Nie jestem taki pewien.
- Hej, chodź raz w życiu uwierz we mnie.
- Dobra, dobra, niech ci będzie - poddał się, rozlewając mój sok do szklanki. - To co? Za twoje wakacje w Londynie!
- Za moje londyńskie życie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)