czwartek, 27 grudnia 2012

3. Być znowu otwarta i śmiała.

Wysiadłam przed wielka, starą kamienicą. Nigdy sobie nie wyobrażałam, że coś takiego może tu być. Paryż i kamienice? Oczywiście. Plus wąskie uliczki i brukowana kostka. Kraków. No, przecież rynek bez kamieniczek to nie Kraków. No ale nie Londyn. Dla mnie Londyn to przede wszystkim nowoczesna architektura, parę zabytków na skalę światową, sławne budki i autobusy. Tyle. Nie spodziewała się tego. Kurcze, zaczynam kłócić się z własnym sobą. Dopiero w samolocie mówiłam, że stereotypy są złe, a tu proszę.. Mam uprzedzenia do Londynu. Muszę mieć oczy szeroko otwarte. Czasem przez to może mnie coś miłego ominąć. Zapłaciłam taksówkarzowi i zabrałam za taszczenie mojej walizki. Nie zabrałam dużo rzeczy. Nie miałam taki wspomnień jak moje koleżanki. Żadnych bluzek z nad morza, wisiorków z gór. Nic z tych rzeczy. Zawsze był tylko szpital i szpital. Może to się wydawać śmieszne, ale przywiązałam się do gumki do włosów z biedronką i misia. Ta gumka była kupiona w ostatnie wakacje spędzone poza moimi domami. Poza moim pokojem i szpitalem. Miś zawsze czuwał przy mnie w szpitalu. Rozmawiałam z nim, gdy nie było rodziców czy znajomych. Wiem, wydaje się głupie, ale potrzebowałam towarzystwa. Przed moimi przeżyciami byłam otwartą, roześmianą dziewczynką. Gdy już to skończyło się żyła we mnie cicha, zamknięta w sobie osoba. W ostatnim roku pozwolono mi iść do szkoły. Musiałam wiele nadrabiać, ale jakoś to przeżyłam. Postanowiłam zmienić się. Być znowu otwarta i śmiała. Przebojem iść przez świat. Chyba po części to mi się udało. Inaczej chyba nie zdecydowałabym się na samotną podróż samolotem i zamieszkanie samej. Z bratem nie mogłam. Brat tu studiował, ale mieszkał w akademiku. W hotelu też nie mogłam zamieszkać bo wyszło by to za drogo. Mimo, że nieźle się powodziło moim rodzicom nie chciałam przeciążać ich budżetu. Tak wyszło najtaniej. Sprawdziłam w telefonie czy to na pewno odpowiedni adres. Wszystko się zgadzało. Teraz musiałam jednak zanieść bagaż na 2 piętro, co mi się nie uśmiechało. Już na miejscu byłam cała spocona i wyzuta z sił. No, brak kondycji dawał się we znaki. Adam się spóźniał. Wykłady już się kończyły a jego nadal nie było. On miał klucz, a bez niego nie dało rady wejść do mieszkania. Usiadłam na walizce i postanowiłam zadzwonić do rodziców.
- Halo.
- Hej mamo, co tam?
- Dobrze, że dzwonisz. Lot powinien wylądować godzinę temu.
- No tak, ale złapałam taksówkę i jakoś wstydziłam się gadać przy obcym facecie.
- No dobrze kochanie. Ważne, że zdzwonisz. Jak ci się podoba.
- Jest świetnie, Londyn jest wspaniały.
- A jak mieszkanie?
- No właśnie stoję przed drzwiami i czekam na Adama.
- To go jeszcze nie ma?
- No nie, ale pewnie zaraz będzie.
- Okey, to nakrzycz  na niego ode mnie. Ja muszę kończyć bo lecę do pracy.
- Aaa ok. Miłego pracowania. Pa, pa.
- Pa, córeczko.
Gdy schowałam telefon nie musiałam długo czekać.
- No gdzie byłeś?
- Korki. Miłe powitanie brata którego nie widziałaś parę miesięcy.
Przytuliłam się do niego. Wielki duży miś.Miał  1,90 metrów wzrostu i był bardzo umięśniony.
- Dobra, co u ciebie? Dobrze się czujesz?
- Jeszcze raz zapytasz, a będziesz leżał na ziemi?
- Ja ? hahah.
- A tak ogólnie to masz ochrzan od mamy.
- Dzięki za wsypanie.
- No co? Sama się spytała.
- Wchodź - zachęcił do wejścia.
Drzwi odsunęły się ukazując wnętrze mieszkania.

1 komentarz:

  1. jeju, wspaniale piszesz,
    jestem zauroczona! ^^
    uwielbiam taka tajemnice i ukazywanie wszystkiego stopniowo.
    czekam na nn i weny. (:

    OdpowiedzUsuń